archiwum wolności Europy Karpat

Imre Molnar

Jak wolni z wolnymi i równi z równymi

Rozmowa z dr. Imre Molnarem, węgierskim historykiem, socjologiem, pisarzem, dyplomatą, znawcą polskich spraw. 13. 06. 2022 r.

Rozmowa została nagrana w Budapeszcie, gdzie odbyła się dyskusja panelowa w ramach inauguracji Klubów Europy Karpat w kawiarni Scruton, na temat stosunków polsko-węgierskich. Udział w niej wzięli m.in. Ryszard Terlecki – wicemarszałek Sejmu RP, Marek Kuchciński, b. Marszałek Sejmu, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych, Bogusław Sonik, poseł na Sejm RP, Zsolt Németh, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Zgromadzenia Narodowego Węgier, Balázs Orbán, wiceminister w kancelarii premiera Węgier oraz goście – opozycjoniści systemu komunistycznego. Moderatorem dyskusji był dyrektor Instytutu im. Wacława Felczaka, profesor Maciej Szymanowski.

Przesłanką do spotkania było przypomnienie wielkiego filozofa konserwatywnego Rogera Scrutona, który w latach 70. i 80. angażował się w działalność niezależną w Europie Środkowej, na Węgrzech, w Polsce i ówczesnej Czechosłowacji: „serce filozofa bije w Europie Środkowej, on rozumiał tamtejszą specyfikę duszy, historii i kultury” naszych narodów.

Podczas tej debaty rozmawiano głównie o stosunkach dwustronnych, także w kontekście wojny na Ukrainie i sytuacji w UE, o interesach narodowych i suwerenności. I o potrzebie spotkań takich jak w Klubach Europy Karpat, o przekonaniu, że silna współpraca polsko-węgierska umacnia także całą Europę Środkową. Przypominając piękne wydarzenia wspólnej historii, wielkie postaci i na zasadzie jak wolni z wolnymi i równi z równymi.

Przy okazji tego spotkania redakcja Archiwum Wolności przeprowadziła rozmowę z dr Imre Molnarem, dyplomatą węgierskim, historykiem, polonistą, autorem książek o Jánosu Esterházym  „Zdradzony bohater” i „Ułaskawiony na śmierć. Zapiski Marii Mycielskiej”, jego siostry. Jest także uczestnikiem prac beatyfikacyjnych Jánosa Esterházego. János Esteházy (1901-1957), hrabia niezłomny, pochodził z węgiersko-polskiej rodziny Esterházych i Tarnowskich, antykomunista i wielki przyjaciel Polaków, należy do tych wielkich ludzi, którzy tworzą panteon Ludzi Wolności Europy Środkowej.

– Piotr J. Pilch. Proszę nam przybliżyć sylwetkę Jánosa Esterházego?

– Imre Molnar. János Esterházy, pół-Węgier, pół-Polak, polityk i dyplomata został męczennik komunizmu. Urodził się w 1901 r. w Nyitraújlak (dzsiszaj Veľké Zálužie na Slowacji) na Króleskych Węgrzech. Pochodził z dwóch arystokratycznych rodów: po mieczu z Esterházych, po kądzieli z Tarnawskich. I kultywował najlepsze tradycje obu narodów.

Gdy w 1920 r. Węgry straciły znaczną część terytorium, ponad 3 miliony ich obywateli wegierskiej znalazło się poza granicami swojego państwa. Majątek Esterházych był w obrębie Czechosłowacji, a po 1938 r. Słowacji. Kiedy w 1938 r. Węgry odzyskały większość utraconych terytoriów, Esterházy pozostał na Słowacji. Przez cały czas konsekwentnie bronił praw mniejszości węgierskiej jako poseł, najpierw w praskim, a następnie w bratysławskim parlamencie. Ale również konsekwentnie przypominał także władzy węgierskiej o prawach słowackiej mniejszości mieszkającej na Węgrzech.

 Cały czas utrzymywał kontakt z częścią swojej polskiej rodziny, która mieszkała w Polsce. Po I. wojnie światowej liczni jej członkowie piastowali wysokie stanowiska państwowe, dlatego wcześnie nawiązał kontakty z przedstawicielami polskiego życia politycznego. Wiceminister spraw zagranicznych Jan Szembek, powinowaty Esterházyego, w latach 1921–1924 był pierwszym ambasadorem niepodległej Polski na Węgrzech. Według sporządzonej w latach trzydziestych notatki Adama Sapiehy, minister spraw zagranicznych Józef Beck przyjmował hrabiego Esterházyego bez zapowiedzi, jeżeli ten takiego spotkania potrzebował. Jako węgierski działacz narodowościowy Republiki Czechosłowackiej Esterházy współpracował też z Leonem Wolfem, przewodniczącym Związku Polaków na Zaolziu, które w 1919 r. znalazło się w granicach czeskich.

Po niemieckiej agresji na Polskę w 1939 r. i jej klęsce organizował przerzut polskich żołnierzy na Węgry, a tam zakwaterowanie dowództwa Wojska Polskiego i opiekę nad polską ludnością cywilną. To on pomógł gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu przedrzeć się do Budapesztu i umożliwił przedostanie się do Paryża, gdzie generał został członkiem polskiego rządu na uchodźstwie.

W czasie II wojny ratował Żydów. Ukrywał ich w swoim majątku Újlak. Jako jedyny wśród obecnych posłów parlamentu słowackiego nie głosował za ustawą o deportacji ludności żydowskiej. Poszukiwało go gestapo. Musiał przez jakiś czas ukrywać się w Bratysławie.

Najstraszliwsze doświadczenia spotkały Jánosa Esterházyego jednak nie w czasie wojny, lecz po jej zakończeniu. Gdy po przejściu frontu wyszedł z bratysławskiej kryjówki, ówczesny komisarz Gustáv Husák aresztował go i wydał bratysławskiej komendanturze NKWD. Esterházyego wraz z dziesięcioma osobami w czerwcu 1945 r. przewieziono do moskiewskiego więzienia na Łubiance. Wszystkich oskarżono o spisek przeciwko Związkowi Sowieckiemu i skazano na wiele lat przymusowej pracy. Esterházyego na dziesięć.

W moskiewskim akcie oskarżenia pojawił się i wątek związany z Polską. Esterházy bowiem potępił sowiecki mord na polskich oficerach, których ciała odnaleziono w katyńskim lesie, w wydawanych przez siebie bratysławskich gazetach węgierskich. Został i za to skazany.

Po wyroku przewieziony został do łagrów Kniaż Pogost w Republice Komi i w Rokpoście, potem do fabryki porcelany. Nabawił się gruźlicy i ołowicy. Bliscy nie wiedzieli nic o jego losie do 1948 r.

Po skazaniu Esterházyego na śmierć w 1947 r. w Bratysławie czechosłowackie władze poprosiły o jego ekstradycję, która nastąpiła w lutym 1949 r. Prezydent Czechosłowacji Klement Gottwald zmienił wyrok na dożywotnie więzienie. Ciężko chory Esterházy był więziony do śmierci w 1957 r.

Poza współwięźniami i oprawcami jedynym świadkiem zadawanych mu cierpień była jego siostra Maria Mycielska, która bezskutecznie starała się o skrócenie lub złagodzenie kary. Po śmierci brata komunistyczne władze odmówiły jej wydania jego prochów.

O miejscu przechowywania szczątków Jánosa Esterházyego historycy dowiedzieli się dopiero w 2007 r. Wszystko wskazuje na to, że urna z jego prochami znajdowała się w magazynie praskiego więzienia Pankrác. W 1965 r., wraz ze szczątkami innych ofiar, umieszczono ją w zbiorowej mogile w Pradze czeskiej. Nie pozwolono też na pogrzeb, który odbył się dopiero 70 lat po ogłoszeniu wyroku śmierci oraz 60 po jego odejściu z tego świata. Zgodnie z jego wolą został pochowany w rodzinnych stronach, w Dolnych Obdokowcach koło Nitry. Kościół zbudowany nad jego grobem jako miejsce pamięci jest obecnie odwiedzany przez licznych pielgrzymów z Polski, Węgier i Słowacji.

W 2009 r. za niesienie pomocy polskim uchodźcom w czasie II wojny światowej János Esterházy został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał mu dyplom Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. A kapitula ADL w New Yorki nadała mu Nagrodę Jana Karskiego Za Odwagę i Służbę („Jan Karski Courage to Care Award”).

W 2019 r. w Krakowie przez arcybiskupa metropolitę Marka Jędraszewskiego rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

PJP: z Europą Środkową związanych jest wielu wybitnych Ludzi. Dzisiaj w Budapeszcie rozmawiano w duchu myśli Rogera Scrutona. A czy i w jaki sposób János Esterházy może być wzorem do naśladowania dla młodych ludzi w czasach współczesnych?

IM: Chociaż Esterházy pochodził z wysokiej rodziny arystokratycznej, nie domagał się uprzywilejowanego traktowania. Nie pozwalał nazywać się hrabią i był bardzo wrażliwy na los biednych i bezbronnych ludzi. Zawsze znajdował sposoby, by im pomóc. Dobrym przykładem na to jest jego postawa wobec polskich uchodźców. Kiedy premier Węgier Pál Teleki nie wyraził zgody na przemarsz przez Węgry niemieckich i słowackich oddziałów i na transport niemieckiej amunicji, dla słowackiego rządu ta decyzja stała się pretekstem do wrogich zachowań w stosunku do zamieszkujących Słowacji Węgrów. Wobec Esterházyego zastosowano nadzór policyjny w Bratysławie, gdyż pomagał polskim uchodźcom na Węgrzech i sprzeciwiał się oficjalnej słowackiej polityce. Działający w Budapeszcie Węgiersko-Polski Komitet do spraw Uchodźców organizował i nadzorował przyjmowanie uchodźców cywilnych, a z początku także wojskowych. Esterházy pozostawał jego członkiem pod nazwiskiem swojej żony, które brzmiało Jánosné Esterházy. W ten sposób mógł wspierać uchodźcze instytucje działające na Węgrzech, między innymi szkołę polską nad Balatonem w Balatonboglár, w której – jako jedynej w Europie Środkowo-Wschodniej – można było uzyskać polską maturę. Działalność Esterházyego w tym komitecie stanowiła dla niego – obywatela słowackiego – poważne ryzyko. Chociaż często doświadczał prześladowań ze strony władz, zawsze wybierał trudniejszą drogę. Mógł uciec, przynajmniej na Węgry, kilkakrotnie miał też możliwość uniknięcia ciężkich życiowych prób, wybierając łatwiejsze życie. Za każdym razem wybierał jednak wierność prawdzie i trwanie przy ojczystej ziemi i przy swym narodzie, który traktował jak rodzinę. Jeszcze przed wojną pisał: „Ani przez moment nie przemknęła mi taka myśl, ponieważ nierozerwalnie zrosłem się z tą glebą, na której bujała się moja kołyska, i z której losem, szczęśliwością zlała się nawet najmniejsza cząstka mej duszy, mojego serca, całe moje ja, cała osobowość, każda moja myśl, pragnienie i nadzieja”. Fundamentem trwałych postanowień oraz konsekwentnego ciągu świadomych decyzji o służbie i poświęceniu była żywa wiara w Chrystusa.  One też kształtowały moralną postawę Sługi Bożego. Węgrów, z którymi pozostał na Słowacji, prosił: „Ani na moment nie traćmy sprzed oczu wielkiego skarbu naszego serca, naszej duszy, jakim są nasza narodowa tożsamość oraz wiara w naszego Pana Chrystusa. Pielęgnujmy ten skarb, chrońmy go, bo jest on jedynym pozytywnym bogactwem, którego nikt nam nie może odebrać, a którego cudowna moc pomoże nam przetrwać choćby i najcięższe próby”. Czytając te szczegóły, możemy zadać sobie pytanie: czy możemy kochać naszą ojczyznę w ten sposób, czy możemy również takim oddaniem podtrzymywać wiarę i dziedzictwo naszych przodków?

PJP: Jak Pan widzi w obecnych czasach rolę młodych ludzi, w jaki sposób powinni angażować się w sprawy społeczne?

IM: To wspaniałe pytanie. Moja córka zapytała mnie kiedyś: „Tato, ty walczyłeś z komunistami, z dyktaturą. Miałeś jakiś sens w życiu. A teraz? Przeciwko czemu trzeba walczy?”. Odpowiedziałem, że nie należy szukać przeciwko czemu, ale w interesie czego, bo zawsze znajdzie się sprawa, za którą trzeba walczyć. Chrześcijańska cywilizacja, która jest znowu zaatakowana, potrzebuje obecnie obrony i świadectwa. Sądzę więc, że każda generacja ma swoje wyzwania. Choćby przyjaźń polsko-węgierska, która w każdym wieku wymagała czegoś innego, żeby ją budować, utrzymać. Młodzi ludzie mają do odegrania ogromną rolę, aby wynaleźć na nowo dla siebie, dla przyszłości dalszą transmisję tej przyjaźni.

PJP: Czy współpraca polsko-węgierska jest obecnie wystarczająco silna w obliczu narastających problemów, wojny w Ukrainie? A może moglibyśmy zrobić coś więcej, aby tę współpracę jeszcze bardziej rozwinąć?

IM: Ktoś na dzisiejszej konferencji trafnie powiedział, że żyjemy w czasie próby dla przyjaźni polsko-węgierskiej. Rzeczywiście, łatwiej jest mówić niż praktycznie korzystać z tego kapitału przyjaźni. Czułem ogromny lęk, że stoimy przed wielką próbą, bo świat jest coraz bardziej dywergentny, a nie konwergentny. Nie była to odosobniona obawa, moi koledzy poloniści i przyjaciele Polski myśleli podobnie. Pół wieku budowaliśmy tę przyjaźń, robiliśmy wszystko, żeby ją umocnić, a tutaj… wojna. Dlatego bardzo się cieszę z wizyty przedstawicieli polskiego Sejmu, że pan marszałek Kuchciński i pan wicemarszałek Terlecki wzięli sprawy w swoje ręce, że nie tylko przez przekazy medialne rozmawiamy ze sobą, ale również osobiście.

Bardzo ważny jest szczery głos, nawet krytyczny, ale z tą świadomością, że idzie nam o wspólną sprawę. A więc szczerość, to po pierwsze. Po drugie, tak jak pan marszałek Kuchciński bardzo trafnie powiedział, jesteśmy zobowiązani do dyskusji. Bez rozmowy, bez tego, że mówimy sobie to, co myślimy, że wyjaśniamy problemy czy rozwiązujemy sytuacje konfliktowe, bez tego przyjaźń nie istnieje. Bez szczerości poruszamy się w jakiejś wirtualnej teorii, a przyjaźń sprawdza się w życiu praktycznym, pokazuje wtedy swoje walory, swoją moc. Mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór będzie drogowskazem nie tylko dla polityków, ale również dla intelektualistów, że trzeba się spotykać, rozmawiać, słuchać.

Byłem studentem, kiedy wybuchła Solidarność. Zaczęli strajkować moi koledzy, polscy studenci. Chcieliśmy to zobaczyć i doświadczyć na własne oczy. Pojechaliśmy do Warszawy, do Krakowa, do Łodzi i dyskutowaliśmy tam z naszymi kolegami do rana. Pamiętam jeden wieczór, kiedy mi ze zmęczenia krew z nosa leciała, ale musieliśmy te ważne tematy omówić. Z tych dyskusji wyrosła generacja, która rozwinęła sprawy polskie na Węgrzech, która próbowała przekazywać te wartości, jakie wtedy otrzymaliśmy, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy siebie nawzajem, że w samotności nic nie zdziałamy. Sądzę więc że tylko tą drogą możemy iść dalej.

PJP: W takim razie jak według Pana powinna za 20 lat wyglądać Europa Środkowa? Czy obecne inicjatywy, które podejmujemy, Europa Karpat, Trójmorze, są wystarczające? A może powinniśmy zrobić coś więcej dla integracji tego regionu?

IM: Podczas dzisiejszej dyskusji pojawiło się hasło „łamanie barier”. Niestety, dzisiejsza Europa Środkowa ma jeszcze dużo barier, przede wszystkim sentymentalnych, historycznych z ubiegłego wieku, które nie zostały przepracowane podczas komunizmu, bo zostały wtedy zamiecione pod dywan.

Tyle jest interpretacji wydarzeń, które rozegrały się w XX wieku w Europie Środkowej, ile jest narodów. Nie mamy wspólnego języka na opowiedzenie naszej historii, bo mimo tego, że każdy naród przeżył ją sam, to jednak ona była wspólna, rozgrywała się tuż obok. Nie wypracowaliśmy kompromisu, nie nauczyliśmy się szanować innego spojrzenia, a każdy naród ma prawo do własnej interpretacji. To żałosne, jak mało wiemy o historii i wartościach sąsiadów, a tylko w ten sposób możemy poznać ich duszę i sposób myślenia. W rezultacie jesteśmy sobie prawie obcy.Nie mamy nawiet wspólnego kanonu literackiego. Musi być jednak również jakaś wspólna interpretacja, bo jeżeli nie, to własne przekonania będą jak magazyn broni. Wtedy będzie można strzelać i strzelać do drugiego narodu z tego powodu czy uważamy coś za prawdę, czy za nieprawdę. Nie wystarczy, że kiedyś były komisje międzynarodowe, to wy, młodzi, musicie znaleźć nowe forum, nowe płaszczyzny, na których można się spotykać, dyskutować. Bez wyjaśnienia przeszłości nie ma realnej możliwości współpracy w teraźniejszości i bardzo trudno wyobrazić sobie przyszłość.

Nie wystarczą gospodarcze interesy. Oczywiście, każdy chce żyć lepiej, to nas łączy, można tak uogólnić, ale żaden naród bez podstawy, jaką są wartości, nie może planować swojej przyszłości. To jest przekaz dla nas od naszych wspólnych świętych, naszych historycznych bohaterów. József Atttila  poeta, bohater węgierski, pisał, że to jest wojna z sobą, z własnymi przekonaniami na temat drugiego człowieka, ale wojna w interesie przyszłości. Więc ja wyobrażam sobie idealną Europę Środkową tak, że nie boimy się jeden drugiego, mamy wzajemne zaufanie, jesteśmy z siebie dumni, a nie zazdrośni, czujemy się u innych jak u siebie w domu, ubogacamy się wartościami drugiego człowieka, dorobkiem drugiego narodu i sami potrafimy naszą kulturą ubogacić inny naród.

PJP. Chciałem zapytać jeszcze o Przemyśl. Czy rzeczywiście to miasto jest tak znane i ważne dla Węgrów jak się dowiedzieliśmy podczas pobytu w Pana ojczyźnie?

IM: Przechodząc przez most Świętej Małgorzaty w Budapeszcie widać Pomnik Obrońców Twierdzy Przemyśl. Nie ma na tym pomniku nazwy innego miasta. Trzydzieści tysięcy Węgrów zginęło pod Przemyślem podczas pierwszej wojny światowej. Jest to dla nas ziemia święta. Na południe od miasta jest pochowanych 70 tysięcy węgierskich żołnierzy, którzy walczyli w pierwszej oraz w drugiej wojnie światowej przeciwko Rosji. To nie jest dla nas tylko takie sympatyczne, bardzo piękne, pejzażowe miejsce, ale jest ono dla Węgrów symboliczne, ogromnie ważne. Poeci tu walczyli, Géza Gyóni, tworzył tutaj przepiękne wiersze, Ferenc Molnár, jako korespondent wojenny, stał się tutaj naprawdę wielkim pisarzem. W Przemyślu rodziła się miłość, młodzi się zakochiwali. Tutaj mieszkał z rodziną Emánuel Korompay, oficer węgierski, węgierska ofiara mordu katyńskiego. Jestem bardzo wdzięczny, że jako attaché kulturalny w Przemyślu mogłem doprowadzić do odsłonięcia tablicy pamiątkowej na murze cmentarza na Zasaniu. Mam wielu przyjaciół w Przemyślu i bardzo się cieszę, że jest to miasto, do którego Węgrzy coraz bardziej pielgrzymują.

PJP: jakie konkretne działania by Pan radził, w czasach dzisiejszych – nam, pokoleniom, które wchodzą w życie dorosłych? Mówił Pan o potrzebie wspólnej historii, o wartościach. Co jest najpilniejsze do podjęcia w tych obszarach? Czy przypominanie ludzi wybitnych, zasłużonych dla wolności takich jak János Esterházy, czy Roger Scruton? Kogo warto jeszcze wpisać do tego Panteonu, z których możemy czerpać wzory?

IM: Dopiero w ostatnich czasach powstały instytucje (Instytut i Fundacja im. Wacława Felczaka), których zadaniem jest wspieranie i budowanie przyjaźni węgiersko-polskiej. Wcześniej zadanie to realizowali ludzie, którzy uważali to za swoje powołanie. Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że po węgierskiej edycji, dzięki publikacji IPN-u mamy teraz polską edycję „Polsko-Węgierskie mosty przyjaźni”. Prezentuje ona blisko 40 węgierskich i polskich osobistości, których dorobek życiowy w znaczący sposób przyczynił się do pogłębienia i rozwoju przyjaźni między naszymi narodami. A co najważniejsze, biografie tych bohaterów obejmują osoby reprezentujące różne profesje, od dyplomatów i duchownych po sportowców, żołnierzy i tłumaczy literatury. Nie jest więc tak, że nasza przyjaźń jest przywilejem lub hobby pewniej uprzywilejowanej klasy. Jeśli szukasz wzoru do naśladowania, w tej książce znajdziesz ten, który jest najbliższy twojej osobowości i najbardziej sympatyczny. Lista nazwisk jest długa, ale nie sposób ich tutaj wymienić. To był dla mnie wielki zaszczyt poznać kilku z nich osobiście.

Jednocześnie każde pokolenie ma swoje własne problemy i wyzwania do rozwiązania. Mogą one być podobne lub różne od tych, z którymi borykały się pokolenia poprzedzające nas. Z pewnością łatwiej jest znaleźć rozwiązanie poprzez wspólny wysiłek niż w izolacji i samotności. Jestem również pewien, że przyjaźń nie rodzi się i nie trwa w teorii, ale w praktyce poprzez osobiste relacje. W sytuacji, na którą musimy odpowiedzieć tu i teraz, oraz z postaw i zachowań, które rodzą relacje międzyludzkie. Ale żeby tak się stało, konieczne są spotkania. Jeśli więc mógłbym coś zasugerować, byłoby to prośba do stworzenie jak największej liczby okazji dla młodych Węgrów i Polaków do spotkania się i wzajemnego poznania wartości, nauczenia naszej przeszłości, naszego myślenia i naszych dusz. 

Przyjaźń węgiersko-polska nie ma wspólnego podręcznika, wspólnej książki historycznej, więc trzeba ją napisać. Niewiele jest takich platform i forów, na których moglibyśmy dyskutować o wspólnych zadaniach, które nas czekają, więc musimy stworzyć te okazje do spotkań itp. Jako chrześcijanin i wierzący, wiem i wierzę, że mamy tak wielu wspólnych świętych, bohaterów i męczenników, że jeśli zaangażujemy się w podążanie ich śladami, z pewnością otrzymamy niebiańskie błogosławieństwo i wsparcie. Z tego powodu mogę jedynie zachęcić i wezwać do wspólnej pracy, która z pewnością położy fundamenty pod przyszłą kontynuację przyjaźni węgiersko-polskiej.
Powodzenia, Przyjaciele!

Napsat komentář

Vaše e-mailová adresa nebude zveřejněna. Vyžadované informace jsou označeny *

Přejít na obsah