archiwum wolności Europy Karpat

Alexander Tomský

Solidarność mogła powstać tylko w Polsce

Rozmowa z profesorem Alexandrem Tomským

Alexander Tomský (ur. w Czechosłowacji, 1947) – filozof, politolog, wydawca, tłumacz. Pochodzi z polsko-czesko-żydowskiej rodziny. Ojciec aresztowany w 1954 r.  Dzieciństwo Tomský spędził w Czechosłowacji, skąd wyemigrował w dzień rozpoczęcia radzieckiej okupacji, 21 sierpnia 1968 roku. Ukończył stosunki międzynarodowe na London School of Economics oraz filozofię w London Institute of Education.  Pracował jako analityk w Keston College (1977-86), gdzie kierował działem Europy Środkowej. Raport sporządzony przez wywiad PRL nt Keston College charakteryzował Tomskiego jako osobę „fanatycznie antykomunistyczną, bezpośrednio odpowiedzialną za aktywizację działalności inspiracyjnej ośrodka wobec mass mediów w sprawach polskich – po wprowadzeniu stanu wojennego w kraju”.  (patrz: Bogusław Wójcik: Informacja dotycząca Keston College opracowana w Wydziale XI Departamentu I MSW, Przegląd Archiwalny IPN 2019, s 251-264).

W późnych latach osiemdziesiątych dyrektor brytyjskiej filii Kirche in Not. Założyciel czeskiego emigranckiego wydawnictwa Rozmluvy (1981-90). W 1990 wraca do Pragi, gdzie staje się prywatnym wydawcą, a w latach 1993-2005 dyrektorem generalnym prestiżowego wydawnictwa Academia. Pracuje równolegle jako profesor New York University w Pradze (2000-03) oraz komentator wielu opiniotwórczych mediów. Wielokrotny uczestnik konferencji Europa Karpat oraz  Polska Wielki Projekt.

Przemyskie korzenie

Lucie Szymanowska: Pańska Mama pochodziła z Przemyśla. Ile lat tam spędziła? Czy opowiadała kiedyś o tym okresie swojego życia?

Mama urodziła sią w Przemyślu w mieszczańskiej rodzinie Krzywonos w 1921 roku. Po maturze, ostatniego dnia sierpnia 1939 wyjechała do wojewódzkiego miasta, do Lwowa, aby znaleźć dla siebie stancję. Miała rozpocząć studia   medycyny. Pierwszego września jednak otrzymała od swojego ojca telegram – zaczekaj proszę, póki sytuacja się nie ustabilizuje. Sytuacja więc ustabilizowała się, w postaci nowej granicy na Sanie, kiedy Stalin 17 września napadł na Polskę. Mamie już nigdy więcej nie udało się odwiedzić rodzinnego domu. Studium na uniwersytecie lwowskim wprawdzie rozpoczęła, ale w czerwcu 1941, zanim Niemcy zaatakowały Rosję, przedostała się z pomocą wuja przez radziecką granicę do Rumunii, do Bukowiny.  Tam zamieszkała u krewnych, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę do Austrii. W Rumunii też wylądował ze swoim samolotem jej o rok starszy brat, który się właśnie zaciągnął jako świeżo upieczony pilot, aby walczyć. O dziwo, nawet bez samolotu udało mu się dotrzeć na Gibraltar. Później wstąpił w szeregi polskiego dywizjonu w Anglii. Mama mieszkała z rodziną wuja, który jeszcze zdążył sprzedać swoje mienie i wyprowadzić się do austriackiego Linzu, tam do końca wojny pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. O swojej młodości w Przemyślu mama nie chciała opowiadać. Wspomnienia, nostalgia byłaby dla niej zbyt bolesna.

Czy później nie próbowała wrócić do Przemyśla?

Po wojnie usiłowała wrócić do domu. W Pradze jednak zastał ją telegram od dziadka, o treści: zaczekaj u znajomych, póki sytuacja się nie uspokoi. Kolej w Polsce była opanowana wówczas przez wojsko pod dowództwem marszałka Rokossowskiego, późniejszego „polskiego” ministra obrony. Czesi umożliwili Mamie kontynuację studiów, jednak w grudniu 1947 urodziłem się ja, przerywając jej dalszą naukę. Po komunistycznym puczu w lutym 1948 nowy czechosłowacki rząd obawiał się „zarazy” polskiego ruchu oporu.  Zamknięto granicę z Polską. Kiedy Mama wreszcie po 18 latach uzyskała pozwolenie i wybrała się do rodzimego miasta – jej ukochany ojciec już wtedy nie żył – zawrócili ją na granicy z powodu jakiejś epidemii, chyba chodziło a tyfus. Niedługo później, po radzieckiej inwazji na Czechosłowację w 1968 roku, rodzice wyprowadzili się do Niemiec.

Rodzice Mamy pochodzili z Medyki. Podobno u nich jeszcze w czasach zaboru rosyjskiego carskie władze odkryły podziemną drukarnię?

Mama była bardzo dumna z rodzinnej historii, a Babcia z Medyki opowiadała mi o mężczyznach z naszej rodziny, których uwięziono po powstaniu. Wtedy, jako mały chłopak, nie bardzo to wszystko rozumiałem. Jak widać, Polska ma dłuższe dzieje działania w podziemiu….

Emigracja z komunistycznej Czechosłowacji

Które wydarzenie z młodości, przed rokiem 1968 i udaniem się na emigrację, uważa Pan za formujące, decydujące o późniejszych poglądach i zachowaniach?

Trudno mówić o jakimś przełomowym wydarzeniu. Od moich dwu do  pięciu lat mieszkała z nami polska Babcia. Mówiłem w związku z tym po polsku wcześniej niż po czesku i do Mamy nie zwracałem się per „ty”, tylko w trzeciej osobie. Tego, na ile mnie  uformował mój „macierzysty” język, choć przyswajany tylko w potocznej formie język, nie potrafię ocenić.

Moi rodzice byli zdecydowanymi antykomunistami, nie pozwolili nawet, abym wstąpił do pionierów.  Dwukrotnie wyrzucono mnie ze szkół za tzw. antypaństwowe odzywki. Pamiętam śmierć Stalina,  Mama wtedy stwierdziła: diabeł wreszcie umarł. Przypominam sobie też powstanie węgierskie 1956, kiedy zrozpaczeni rodzice za zamkniętymi drzwiami słuchali zagraniczne rozgłośnie.

Pan kiedyś opisał okoliczności, w jakich Mama po inwazji 1968 roku wysłała Pana na emigrację. Czy rzeczywiście argumentowała wtedy, że udział w ewentualnym ruchu oporu byłby bez sensu, ponieważ „Czesi to nie Polacy, nie będą walczyć?”.

Tak, Mama, czuła się w Czechach jak na wygnaniu, przeżywała to dosyć ciężko, nie chciała w domu mówić po czesku, a terror lat pięćdziesiątych  oraz totalną nacjonalizację gospodarki rozumiała jako konsekwencję czeskiego lokajstwa.   Była dumna ze swojego brata, który brał udział w walkach, oraz z Powstania Warszawskiego. Nie rozumiała tłumaczenia Czechów, według których powstanie było szaloną ofiarą, a dodatkowo daremną, skoro jeden i drugi naród obecnie znajduje się w tej samej sytuacji. Tyle że sowieci później nie zdecydowali się na zaatakowanie Polski, więc Polacy swoim bohaterskim oporem jednak jakąś wolność dla siebie wywalczyli.

Skoro Mama nie chciała w domu mówić po czesku, to w jakim języku rozmawiała z Ojcem?

Z Ojcem rozmawiała również po polsku, jej czeski był na początku bardzo kiepski. Pamiętam jak Ojciec chodził po domie z polskim słownikiem i podziwiał  takie pseudo-homonimy między czeskim i polskim. Zwracać się – czyli po czesku wymiotować, truskawki (trus – odchody ptaka). Kiedy było trudno się porozumieć, to rodzice rozmawiali ze sobą po niemiecku.

Na emigracji, po 1968 roku przedostał się Pan do Londynu. Czy udało się tam nawiązać jakieś bliższe relacje z Polakami?

W Londynie zacząłem po polsku rozmawiać bardzo szybko, przez jakiś czas mieszkałem w polskiej dzielnicy i kupowałem Dziennik Polski. Chodziłem na polskie prelekcje, filmy i do klubu Paryskiej Kultury. Pamiętam pierwszą polską książkę, którą przeczytałem „od dechy do dechy” – był to Inny świat Gustawa Herlinga Grudzińskiego. Językowo nawet się wtopiłem w londyńską Polonię, ponieważ od Mamy przejąłem przedwojenną polszczyznę. Tej współczesnej nie znałem.

Scruton, Keston College, Kultura paryska

Jakie były najważniejsze „stacje” pańskiego życia na emigracji, jakie spotkania, wydarzenia?

Tego też nie potrafię dokładnie wskazać. Poznałem konserwatywnego filozofa Rogera Scrutona, nobliwego polskiego jezuitę i teologa o. Jerzego Mirewicza. Znaczący wpływ wywarła na mnie angielska konserwatywna filozofia polityczna, profesorowie na London School of Economics, tacy jak Michael Okeshott i Leonard Shapiro. Z pewnością wpłynął na mnie również styl życia angielskiej klasy średniej. W owych czasach zimnej wojny udzielałem się w Keston College, zajmowałem się wydarzeniami i opozycją przede wszystkim w Polsce, przez jakiś czas regularnie pisałem dla paryskiej Kultury i miałem często wywiady w polskiej sekcji BBC. Teksty mojej Kroniki Czeskiej i Słowackiej w Kulturze na szczęście regularnie poprawiał mój przyjaciel Tadeusz Kadenacy.

Czy może dotknęliście w rozmowach z Tadeusz Kadenacym – wnukiem siostry Józefa Piłsudskiego – tematu Międzymorza?

Rozmów konkretnie o Międzymorzu sobie raczej nie przypominam, ale rozmawialiśmy chyba o czymś w tym sensie. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że Zachód jest potargany przez sekularyzację, przez utopizm lewicowej ideologii. Progresywizm wtedy dopiero się wykluwał na ekstremistycznej flance lewicy, a jednak wydawało się, że Europa Środkowa i Wschodnia wraz z Ukrainą i Białorusią powinna stanowić przeciwwagę dla Zachodu. W zasadzie ona dziś jest Zachodem.

O. Jerzy Mirewicz był między innymi wydawcą, wykładał również filozofię chrześcijańską. Pewnie mieliście wiele wspólnych tematów…

To prawda. Rozmawialiśmy przede wszystkim o tomizmie, aczkolwiek on nie był tomistą w klasycznym rozumieniu. Raczej był przedstawicielem takiej pastoralnej, polskiej teologii. Tę zachodnią uważał za nazbyt racjonalistyczną.

Jak Pan wtedy pojmował wybór kard. Karola Wojtyły na papieża i później powstanie Solidarności?

Wybór papieża Polaka, to był cud. Do upadku komunizmu przyczyniło się trzech mężów – On, Ronald Reagan oraz Aleksandr Sołżenicyn. Jednak duchowy wpływ Papieża był najważniejszy.

A miejsce pracy w protestanckim instytucie zajmującym się głównie chrześcijańską opozycją w imperium sowieckim, to uzyskałem właśnie dzięki wyborowi Karola Wojtyły. Ponieważ nie mieli tam nikogo, kto zajmowałby się katolicką Polską.  Wbrew temu, że Polska odgrywała rolę najsilniejszej opozycji, przed wyborem Papieża nawet się nią nie zajmowali. Nie z uprzedzenia protestanckiego, ale dlatego że w Polsce nie było więźniów z powodu działalności w obronie religii tak jak w Rosji.

W jednym z wcześniejszych wywiadów Pan wspomniał sprawozdanie, jakie na temat Keston College i Pańskiej osoby sporządziła SB. Czy miał Pan okazję go przeczytać?

Nie miałem, ale ucieszyłem się, kiedy mnie Bogusław Wójcik z IPN poinformował, że polski wywiad „docenił” moją zaskakująco dobrą polszczyznę.  W tym czasie na co dzień rozmawiałem z moją polską asystentką, obcy akcent mi nie groził, gdyż wymowę miękkich spółgłosek i dźwięków nosowych wpojono mi w dzieciństwie. Teraz jednak, kiedy się postarzałem, już niedosłyszę i nie potrafię sprawdzić, czy wymawiam prawidłowo. Zapominam też polską frazeologię. Polskie książki jednak do dziś czytam najchętniej, bo słowa mają cudowny oddźwięk z lat dzieciństwa, kiedy były zupełnie nowe.

Z Rogerem Scrutonem poznał się Pan na początku lat 80. Jak to się wydarzyło?

Roger dobrze znał moją publicystykę i zaprosił mnie do siebie, to był 1981 rok. Poprosił, bym napisał artykuł o opozycji w Europie Środkowej do pierwszego numeru Salisbury Review. Później często pijaliśmy razem dobre wino, on był koneserem i debatowaliśmy o upadku imperium sowieckiego. Pomagałem mu też z nawiązaniem kontaktów z opozycjonistami w Czechosłowacji. Wydałem trzy filozoficzne tomy z podziemnego uniwersytetu, chodziło o Heideggera, Nietschego i Voegelina, które przywiózł i opłacił ich wydanie. Był utalentowany językowo i nieźle się nauczył mówić po czesku, jednak polski wydawał mu się trudny, nie wiem czemu. Jego polityczny konserwatyzm wywarł na mnie decydujący wpływ. To on mi wyjaśnił istotę i założenia zachodniej cywilizacji. Z radością tłumaczyłem na czeski jego ostatnią książkę przepięknych esejów „Confessions of a Heretic”. Bardzo polecam.  W czerwcu 2016, kiedy Scrutona odznaczono w warszawskim Sejmie, wygłaszałem tam laudację. Pierwsze kilka zdań powiedziałem wtedy po polsku,  wspomniałem o Mamie i o Przemyślu – na co zareagował pan Marek Kuchciński, podszedł do mnie później, i w ten sposób, w zasadzie dzięki Scrutonowi, poznałem się z nim. 

Dawni uczestnicy podziemnych wykładów w Pradze czy Brnie są dziś często zaskoczeni informacją, że Scruton brał udział w podobnych przedsięwzięciach na przykład właśnie w Przemyślu, że był w kontakcie również z węgierską opozycją. Czy Pan może wie, w których dokładnie miejscach w Europie Środkowej wykładał?

To zaskoczenie jest zrozumiałe. Czesi o kolejnych aktywnościach jego stowarzyszenia, czyli John Hus Foundation, nie mogli mieć pojęcia, nawet z powodu tej – kojarzonej skądinąd z Czechami – nazwy. Scruton ciążył ku katolicyzmowi, z lojalności wobec własnego kraju pozostał anglikaninem, a reformatora Jana Husa miał w nazwie tylko z powodów wizerunkowych, żeby pozyskać anglikańskich sponsorów. Poza Polską i Węgrami chyba innych aktywności nie było. Może jeszcze Temesvar w Siedmiogrodzie.

Jak Pan ocenia dzisiejsze relacje między Polakami i Czechami? Jak się na nich odbija poziom wzajemnej wiedzy?

Stan jest taki sam jak w mojej młodości, w latach 60. Praktycznie całkowita ignorancja i obojętność. Te kilka reportaży i komentarzy na temat Polski piszą dziś ludzie w większości negatywnie nastawieni wobec „zacofanego katolickiego kraju”. Informacje czerpią z Brukseli i z lewicowych zachodnich mediów, takich jak przykładowo Politico. Kiedy byłem wydawcą w praskiej Academii, (państwowe wydawnictwo naukowe), zaskoczyło mnie znikome zainteresowanie polską literaturą. Wydałem dziesięć tomów tłumaczeń, a wszystkie te książki przepadły. Jedynym pewnikiem jest do dziś Faraon. W Polsce było kiedyś niezwykłe zainteresowanie czeską literaturą, w Czechach jednak w ciągu ostatnich 30 lat nikt nie napisał niczego sensownego. Osobiste relacje między Czechami i Polakami są przyjacielskie, ostatnio nawet Polska stała się celem czeskich turystów. Na poziomie międzynarodowym odnosi się jednak wrażenie, jakby te dwa państwa nie miały wspólnych interesów. Przywołując słowa Mamy – Czesi są wobec Brukseli służalscy.

Obumieranie europejskiej cywilizacji?

Czy solidarność, to wyłącznie polski fenomen, czy też można ją w pewnych okresach i zjawiskach zaobserwować wśród narodów Europy Środkowej, chociażby z powodu wspólnie wyznawanych wartości, wspólnoty losu, interesów?

Solidarność jako masowy ruch opozycyjny mogła powstać wyłącznie w Polsce, przede wszystkim dzięki wtedy jeszcze silnej katolickiej opozycji wobec okupacyjnej ateistycznej sowieckiej dyktatury. Naród i wiara od dawna były sojusznikami, wszyscy pamiętali o tradycji przedmurza chrześcijaństwa. Przecież wojna z bolszewizmem w 1920 roku i walka z hitleryzmem, to nic innego niż walka z pogańskim barbarzyństwem. A polska powojenna historia, najpierw desperacki opór narodu wymęczonego podczas wojny, później strajki 1956, 1970 i 1980 roku – to było gdzie indziej niemożliwe, za wyjątkiem powstania na Węgrzech. Ujarzmione narody wyzwolił dopiero upadek sowieckiego reżimu.

Czy jednak w przypadku Czech i Moraw nie można się w podobny sposób odwołać do kontinuum chrześcijańskiej  kultury, do „barokowego fenomenu” w czeskiej mentalności, na jaki wskazywał opozycjonista i pisarz Zdeněk Rotrekl czy wcześniej historyk kultury Zdeněk Kalista?

Barok oczywiście odgrywa w czeskiej historii zasadniczą rolę, o uratowanie języka czeskiego w 17 wieku zasłużyli się wyłącznie jezuici, odrodzenie narodowe jednak później opanowali zwolennicy oświecenia na czele z ojcem narodu, za jakiego jest uważany František Palacký. Stopniowo szerzy się sekularyzacja, nadchodzi, tak jak w Niemczech, „Los von Rom Bewegung”, czyli  wzmacnia się czeskie nastawienie przeciwko Rzymowi.

A jednak największa antykomunistyczna manifestacja u nas miała miejsce w 1985 podczas pielgrzymki wiernych na Velehrad…

Twardo prześladowany i niszczony Kościół w Czechosłowacji przyciągał od lat pięćdziesiątych  wiele wnikliwych osobowości. Zastanawiające jest nawrócenie czy konwersja poetów – Vladimíra Holana, Ivana Diviša, Josefa Jedlički, Antonína Bartuška, Josefa Palivca, filozofa Rio Preisnera i wielu innych intelektualistów. Czeska katolicka poezja jest absolutnie wyjątkowa w swoim buncie, w rewolcie wobec pogan. „Nie kochacie nawet samych siebie, nie mówiąc o bliźnich”, napisał Holan w wierszu Do wrogów. Czeska kultura jest świecka, jej podłoże jednak zostało katolickie, co teraz widać po liczbie nawróconych – w poprzednim roku to były prawie dwa tysiące osób. Aktywna katolicka opozycja w latach 80, kiedy reżim upadał, była dziesięciokrotnie liczniejsza niż Charta 77 (p. Karta 77). Masowa manifestacja na Velehradzie była jednak wyjątkowa z tego powodu, że tłumnie przybyli tam również Słowacy.

Pan kiedyś stwierdził, że konserwatyści „nie mogą w dzisiejszym społeczeństwie przeważyć, są ideologicznie słabsi, tylko bronią odziedziczone zasady i tradycję upadającej cywilizacji”. Czy taka diagnoza jest nieodwrotnie ważna również obecnie, kiedy zmienia się sytuacja w USA, ale może też we Francji i w Niemczech?

Uważam ten stan za niezmienny, aczkolwiek cudów nigdy nie można wykluczyć. Europejska cywilizacja traci swoje judeochrześcijańskie korzenie, obraz świata z Księgi Rodzaju, etyczny monoteizm Dekalogu jest w rozsypce, poddaje się wizji węża z raju: będziecie jak Bogowie decydujący o tym, co jest dobre i co złe. Masowy przypływ muzułmanów znacząco nadwyrężył spójność społeczną. Aczkolwiek to prawda, że ideologia progresywizmu obecnie ma się nieciekawie. Wyrosła z wyobrażeń o egalitarnej sprawiedliwości, inkluzji etnicznych mniejszości, ale też tych dziwackich, seksualnych, a „cancel culture” przeszła od pierwotnego liberalizmu na pozycje ekstremalne – w związku z tym większości ludzi wydaje się, że jej zwolennicy postradali zdrowy rozsądek.  Przekształciła się w fanatyczną polityczną religię i jest całkiem możliwe, że teraz ponownie skurczy się do postaci wąskiej sekty. Nie można bez końca twierdzić, że istnieją więcej niż dwie płci. A jaką wartością miało by być różnorodne społeczeństwo, skoro nie umożliwia dogadania się ludzi nawet w  zasadniczych sprawach? Jak w takich okolicznościach rozmawiać o jakiejś demokracji? Dążenie do narzucenia ludziom bezsensownego obrazu świata już zaczyna być postrzegane jako opresja.

Jak przejęcie przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta USA może zmienić geopolityczną sytuację Europy Środkowej? Jak może wpłynąć na relacje w naszym regionie?

Za wcześnie jest na odpowiedź. Wiemy tylko, że Trump nienawidzi ideologii progresizmu i cały ten cyrk koło genderyzmu się skończy. Zachód powróci do przekonania, że istnieją tylko dwie płci… On jest również krytyczny wobec EU, uznaje ład państw narodowych i z pewnością EU jakoś osłabi. Już samo wstrzymanie dotacji do bezemisyjnej gospodarki i samochodów elektrycznych w Stanach całkowicie unieważni unijny „Green Deal” i unaoczni jego absurdalność. Wobec Polski jest Trump bardzo pozytywnie nastawiony. Proszę sobie przypomnieć jego przemówienie w Warszawie. Wiele będzie zależało od jego polityki wobec Rosji. To wszystko stoi na razie pod znakiem zapytania.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmowę Alexandra Tomskiego z Lucią Szymanowską przeprowadzono korespondencyjnie w dniach 14-21 stycznia 2025 r.

Sir Roger Scruton w 2019 r. podczas wizyty w Polsce z okazji odznaczenia Orderem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej oraz udziału w IV Szczycie Przewodniczących Parlamentów Państw Europy Środkowej i Wschodniej. Na zdjęciu również Alexander Tomski, Jessica Douglas-Home (trzecia z lewej strony), Marek Matraszek (u góry z prawej strony) wraz z żoną, Agnieszka Kołakowska (po prawej stronie), baronessa Caroline Cox (po prawej stronie za R. Scrutonem), Zsolt Németh (z przodu po lewej stronie), prof. Antoni Kamiński (drugi od lewej). Archiwum A. Tomskiego.

Ostatnia książka Rogera Scrutona tłumaczona na język czeski przez A. Tomskiego

Lascia un commento

Il tuo indirizzo email non sarà pubblicato. I campi obbligatori sono contrassegnati *

Vai al contenuto